„Cyfrowe marzenia”
Piotr Mańkowski „Cyfrowe marzenia”
Książek traktujących o tematyce gier komputerowych jest w Polsce niewiele. Znam dwie pozycje, czyli „Cyfrowe marzenia” o których piszę oraz „Dawno temu w grach” Bartłomieja Kluski. Drugą z tych książek przeczytałem niegdyś z prawdziwą przyjemnością. Na książkę składa się zbiór felietonów opisujących dzieje protoplastów elektronicznej rozrywki. Pozycja w zasadzie nie do zdobycia w księgarniach. Jedynym sposobem jest bezpośredni kontakt z autorem na http://orka.media.pl.
Wróćmy jednak do „Cyfrowych marzeń”. Autor w wywiadach podkreślał, że jako pierwszy podjął się zadania przedstawienia całej historii gier komputerowych od lat 40-tych do współczesności. Nie jest łatwym zadaniem, opisanie tysięcy tytułów i setek twórców na łamach niespełna trzystu stronicowej książki. Autorowi niezbyt ta sztuka się udała. Początek jest nawet obiecujący, ale historię narodzin gier komputerowych zna chyba każdy szanujący się gracz. Z wielkimi nadziejami więc brnąłem dalej, oczekując ciekawych historii z czasów, kiedy sam stałem się graczem. Niestety historii takowych się nie doczekałem, ponieważ książka szybko nabiera encyklopedycznego niemal stylu i po łebkach przeskakuje pomiędzy kolejnymi etapami historii gier. Mańkowski czasami zatrzymuje się na chwilę na jakimś tytule bądź postaci, ale zamiast opowiedzieć historię do końca, nagle przeskakuje na kolejny wątek.
Głównym atutem miały być informacje zdobyte specjalnie na potrzeby książki. A informacje te miały pochodzić z osobistych rozmów autora z tuzami elektronicznej rozrywki. Niestety z tych obietnic pozostały pojedyncze zdania, w stylu „specjalnie na potrzeby książki Pan X powiedział że …”. I to wszystko. Żadnych informacji, których byśmy do tej pory nie znali.
Podsumowując część merytoryczną, moim zdaniem zabrało pomysłu na całość. Wygląda to tak, jakby autor zgromadził ogrom informacji ale nie do końca potrafił zamknąć to w zgrabną historię.
Jeśli chodzi o stronę stylistyczną, to książka także rozczarowuje. I nie chodzi mi o błędy językowe, który powinny być przecież wychwycone na etapie redagowania książki. Mam na myśli język, jaki autor się posługuje. Być może pasuje on do formuły recenzji gier w pismach komputerowych, w których autor jest w końcu specjalistą, ale już w takim opracowaniu trochę razi. Czasami zbyt kolokwialny a czasami przekombinowany. W konfrontacji ze stylem Kluski wypada słabo.
Na koniec odpowiadam na pytanie, czy warto? Oczywiście, że warto. Jeśli chcemy liznąć historii gier komputerowych to w zasadzie nie mamy wyboru, jeśli chodzi o literaturę w języku polskim. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że kiedyś Kluska zdecyduję się na większą formę i przedstawi nam swoją wersję historii gier.
*) piszę „gry komputerowe” mając na myśli gry wydane na komputery domowe, konsole oraz automaty. Nie znam jednego słowa, które określałoby to zjawisko. „Gry” jest zbyt ogólne, podobnie jak „elektroniczna rozrywka”. Z kolei widząc określenie „gry konsolowe” od razu mam wrażenie, że piszący te słowa dyskredytuje w pewnym sensie gry, które nie wyszły na konsole.
Może po prostu gry wideo?